Z miłości do biblioteki się nie wyrasta
Pamiętam
zapach tysięcy książek, który unosił się w bibliotece w mojej rodzinnej
miejscowości. Udzielał mi się panujący tam nastrój skupienia albo dla odmiany –
szalonej pracy twórczej. Wszystko zależało od tego, czy przyszło się poszukać
lektury „do poduszki”, czy przygotować się do zajęć w szkole. Czytałam bez
przerwy: perypetie Ani Shirley, serię o Emilce ze Srebrnego Nowiu,
książki Krystyny Siesickiej, Jonathana Carrolla, Wiliama Whartona, a
nawet… Paulo Coelho. Dziś takie gusta czytelnicze mogą niejednego bawić, wtedy
uważałam po prostu, że to piękne i mądre książki. Poszukując lektur,
często zdawałam się na doświadczenie Pań, które tam pracowały. W końcu znały
mnie niemal od kołyski, więc świetnie wiedziały co może mi się spodobać (i co
jest odpowiednie dla dziesięcioletniej panienki, rzecz jasna). Potem poszłam do
szkoły średniej i zmieniłam moją bibliotekę na miejską, trochę większą.
Czytelnia była doskonałym miejscem do skupienia i nauki. Rysowałam w zeszycie
komórki i mitochondria. Czytałam „Lalkę”, „Dziady” i robiłam kreatywne notatki,
dzięki którym później błyszczałam na języku polskim. Z tamtego okresu
pamiętam fascynację thrillerami medycznymi. Razem ze współlokatorką
pochłaniałyśmy nałogowo Robina Cooka czy Michaela Palmera. Fascynacja minęła,
ale do dziś patrzę z sentymentem na taką literaturę.
Dziś,
gdy sama pracuję w bibliotece, z największą przyjemnością obserwuję studentów i
studentki. Z nosem w książkach zdarza im się zapomnieć o całym świecie! Siedzą
długie godziny w naszym pokoju cichej pracy albo przy komputerach. Większość
robi zdjęcia albo kserówki, ale niemałym zaskoczeniem są dla mnie młodzi, którzy nadal robią odręczne notatki! Zupełnie jak ja kilkanaście lat temu,
gdy byłam w szkole średniej, a potem na studiach. Inną grupą czytelników,
których lubię dyskretnie obserwować, są starsi panowie. To stali goście
czytelni czasopism, która znajduje się piętro niżej niż czytelnia książek.
Przeglądają dzienniki. Niektórzy prowadzą między sobą ciche, ale nieraz pełne
emocji dyskusje polityczne, historyczne, a nawet filozoficzne. Dorośli
odwiedzają nas gdy chcą zgłębić jakieś zagadnienie, poczytać prasę, albo po
prostu spędzić czas w fajnym, przyjaznym miejscu. Bo z biblioteki się nie
wyrasta, tak samo jak nie wyrasta się z chęci zrozumienia otaczającego świata.
Poza tym, chyba każdy, bez względu na wiek, ma od czasu do czasu ochotę spędzić
trochę czasu obcując ze słowem pisanym?
Kasia