Wiosna, ach to ty!


A właściwie nie prawdziwa wiosna, tylko przedwiośnie, jeżeli chcemy być bardzo precyzyjni. Zima wciąż walczy i próbuje nas straszyć. A to sypnie śniegiem, a to zamrozi samochody. Widocznie nie chce odchodzić, i nie chce spędzić kilku dobrych miesięcy w zakurzonym pawlaczu, czyli tam gdzie jej miejsce. Zimowe wysiłki tej pory roku możemy skwitować tylko obojętnym wzruszeniem ramion. Słońce jest coraz wyżej, dni coraz dłuższe, a ptaki cieszą się, bo zima zła niedługo będzie tylko wspomnieniem. Wrzeszczą radośnie (bo trudno nawet przy dużej dawce optymizmu to nazwać śpiewem) wróbelki, sroki i kawki. Ale jest ktoś ukryty w koronie jeszcze bezlistnych drzew, kto tajemniczo i pięknie śpiewa. Nie mam pojęcia co to za ptaszek, ale słucham go gdy wychodzę z psem na pierwszy spacer. Cieszę się i śpiewam (w duchu) razem z nim. 




Cieszą się też wychodzące koty, bo wreszcie mogą posiedzieć w słońcu na trawniku, zamiast złorzeczyć i przemykać pod balkonami, albo siedzieć całe dnie w oknie,
w mieszkaniu. Weseli się też mój kot. Mniej śpi i jakby częściej wychodzi z pudełka, pewnie w wiosennym szale. Tymczasem ja sama w amoku będąc znalazłam taki ładny fragment „Snu poranku wiosennego” Jego autorem jest Gabryel D’annunzio:
„W portyku, naokoło podnóża kolumn stoją liczne doniczki kwitnących konwalij, nieskończenie łagodnych w swej delikatności dziecięcej – w przeciwieństwie do gęstego stuletniego parkanu.” 


Wiem, że konwalie kwitną w maju i że to Włochy, ale nawet żyjąc w Olsztynie można się rozmarzyć w nomen omen marcu i popatrzyć tęsknie w stronę krótkich spodenek. Na spodenki i klapki jeszcze chwilę przyjdzie nam poczekać. Ale wreszcie chce się żyć, posprzątać balkon i spacerować, gdzieś biec… O tej porze roku stajemy się trzpiotowatymi nastolatkami i to bez względu na wiek. To dobry czas – moment przejściowy między zimą
a wiosną, choć kalendarzowa wiosna niby już u nas jest. Swoją drogą szkoda mi było tych zmarzniętych przedszkolaków, które 21 marca topiły marzannę. No ale służba, nie drużba! Topić trzeba. 


Mimo tego, że temperatury nie są jeszcze jak na Saharze, już czuć, że coś się kroi
i nieodwołalnie zbliża. Studenci tłumnie wyszli na powietrze, chodzą po plaży nad jeszcze zamarzniętym jeziorem, co bardziej uparci piją w plenerze wyskokowe trunki. Niektórzy wyciągnęli swoje motory i radośnie jeżdżą bzycząc przy tym jak wielkie muchy. Może i jest chlapa, walka postu z karnawałem (w przyszły weekend święta!), może i wieczorami bywa jeszcze mroźnie, ale nie ma co poganiać czasu. Trzeba robić pilingi, pisać pamiętnik, albo wiersze, pić dużo ziół i sprzątnąć w ubraniach (to, co było odkładane całe miesiące).
I czytać. Jak nie macie pomysłu co kartkować, my chętnie pomożemy. Wiosna wybuchnie niebawem, gdy się tego będziemy najmniej spodziewać. A na zakończenie fragment wiersza „Ptaki wiosenne” Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej:
„Ptaszek na sztachecie
sąsiedniego ogrodu
piłuje szklaną piłą
piosenkę żałosną.
Przed chwilą grał na flecie
z melodyjnego lodu,
lecz słońce flet stopiło
i w kroplach rozniosło.”

Kasia


Albumy o Warmii są dostępne w Czytelni

Książki "Na chwilę" stoją w Czytelni Czasopism


Nasze Czasopisma. To tylko mała część, mamy ich dużo więcej