Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu ?

 


 

 O Dorocie Masłowskiej powiedziano i napisano już bardzo dużo, pojawiła się nawet na naszym blogu, a pisała o niej Monika: http://zokienstaregoratusza.blogspot.com/2018/05/dorota-masowska-dziewczyna-z-blokowiska.html. Pisarka jest znana szerszej publiczności z „Wojny polsko – ruskiej pod flagą biało – czerwoną”. Szkoda, że najbardziej znana jest akurat ta książką, którą osiemnastoletnia wtedy Dorota (teraz ma 37 lat!) pisała w ramach oddechu od przygotowań do matury. Zdolna bestia. Większość z nas w tym czasie siedzi w stresie pijąc kawę za kawą i napoje energetyczne, a ona jak gdyby nigdy nic popełnia w międzyczasie powieść, która rozbudza emocje nawet dwie dekady później. Żarty na bok. A czemu szkoda? Bo według mnie jest najsłabsza, pisana przez niedojrzałą dziewczynę, która z czasem stała się dorosła, pewna siebie i konsekwentna 

w działaniu. Wyjątkiem jest jej udział w reklamie firmy produkującej ubrania. Osoba, która dowcipnie i dosadnie krytykuje konsumpcjonizm i ładnie wypowiada się 

o wartościach duchowych ponad materialnymi zostaje twarzą firmy, która bądź co bądź, szaleństwo zakupów nakręca… Masłowska przekonywała, że ta reklama to  pastisz reklamy farmaceutyku i zapewniła, że nie było jej intencją wyśmiewanie chorych na depresję (bo takie zarzuty też się pojawiły po jej udziale). Sama reklama jest podobno ironiczna. Może podobnie jak ja, większość ludzi uległa iluzji, że pisarka jest osobą niematerialną, nie płaci rachunków, nie wymienia zepsutego laptopa i nie dolewa benzyny do auta? A tymczasem artyści to ludzie z krwi i kości, którzy nie żyją samą sztuką. 

 

W czasie, który minął od czasu jej debiutu, Masłowska napisała dziewięć książek, nagrała płytę jako Mister D., zresztą bardzo udaną. Cieszę się, że jej gwiazda nie zgasła zaraz po debiucie, a talent okazał się solidny i nie będący tylko wydmuszką. 

 

„Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu 2” to zbiór tekstów, których część ukazała się na stronie dwutygodnik.com. Książka jest podzielona na dziesięć, na pierwszy rzut oka niezwiązanych ze sobą rozdziałów: Apetyt na miłość (o programie telewizyjnym), Kuba (o wycieczce), Szycie (o kursie szycia i uczestniczkach tegoż), En route (o podróżach), Gruziński mężczyzna w ogrodzie, Poczta Polska (o asortymencie poczty – zawsze chciałam o tym przeczytać), Jesień w Szanghaju (relacja z pobytu na stypendium), Maska (o życiu podczas pandemii) i #hot16challenge (o utworach rapowych nagranych, żeby pomagać). Sposób pisania Doroty Masłowskiej nie każdemu odpowiada. Pewnie stąd mnóstwo osób ogłaszających, że już „się skończyła”, że „nie ma już pomysłów”. Rozdział o uczestniczkach kursu szycia ktoś ocenił jako „nieznośnie klasistowski i manieryczny”. Ona sama napisała o sobie ironiczne, że „odkrył ją Pilch, 

a potem już niczego nie napisała”. W jej książkach jest trochę złośliwości, ale trzymanej 

w ryzach. Masłowska żyje w świecie, który ją denerwuje i w rzeczywistości, którą nie do końca akceptuje, to widać. Jest w tym pisaniu trochę złości, niezgody na absurdalne, chamskie zachowania innych, na tandetę, która jest wszędzie. Przy tym autorka jest doskonałą obserwatorką. Ja cały czas mam wrażenie, że gdyby chciała, mogłaby tak napisać, ze wielu osobom zrobiłoby się przykro. A jednak tego nie robi. Jej pisanie określiłabym jako czułe szyderstwo, takie przeplatane z głaskaniem po głowie. Nie ucieka przed oceną własnych zachowań. Tak jest na przykład w rozdziale „Maska”, gdzie w glorii chwały chce zrobić dobry uczynek i nic z tego nie wychodzi. Ciekawa wydaje mi się część o „Apetycie na miłość”. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby oglądać takie programy, bo zawsze wydawało mi się to nieciekawe. Tu mamy analizę zachowań uczestników, nawiązania do „Randki w ciemno” (którego program jest „wyrodnym pociotkiem”), marzenia o odwiecznej „loterii miłości”. Są początkowe gody, upadki i wzloty 

w znajomościach. Jej sposób pisania jest dowcipny, przy czym humor, który często zbliża się do absurdu, nie każdemu musi odpowiadać. Autorkę często ponosi i już gdy zaczyna być złośliwa – wycofuje się i zmienia temat. Dotyczy to opisywanych ludzi, bo przy opisach rzeczy, zjawisk autorka nie nakłada sobie żadnych ograniczeń. Gdy opisuje wieżowiec Skiline w Szanghaju: z rozpadającymi się krzesłami, lepiący się od brudu, 

z biegającymi karaluchami, może czytelnikowi zrobić się gorzej (mnie się zrobiło). 

Książka ciekawa, ale dla tych, którzy już znają tę autorkę. Dla zaczynających przygodę 

z Masłowską – nie polecam. To nie jest książka do poznawania pisarki. Dla osób chcących się sprawdzić, czy odpowiada im styl, polecałabym „Innych ludzi” czy „Pawia królowej”. Wszystkie książki (łącznie z opisywaną), znajdziecie w Wypożyczalni WBP.

Kasia

 

Dorota Masłowska, Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu 2