Cierpienia młodego skryby


      Stephen King sprzedał na całym świecie ponad 350 milionów książek. Ten autor wie, jak mało kto, jak pisać w sposób skuteczny, więc jeśli coś na ten temat radzi, do tych rad warto się zastosować. Jako, że pisanie w dobie powszechnego i taniego internetu, przestało być elitarnym zajęciem, zakładam, że wiele i wielu z nas takie próby podejmie albo już podejmuje. Brak elitarności oznacza też dużą konkurencję w tej dziedzinie. Piszą starsi 
i młodsi, zakładają blogi, piszą dzienniki. Opowiadania, powieści, wiersze możemy próbować publikować w branżowych czasopismach albo na założonej przez siebie stronie. Ba! Możemy nawet sami siebie wydać! Dobrze, żeby nasza twórczość miała jakąś wartość nie tylko dla nas samych, bo przecież nikt z nas nie jest Zdzisławem Beksińskim, ani nawet Bridget Jones.  W przypadku pierwszego może być interesujące nawet to ile wyjął puszek Pepsi z lodówki, a czytelnicy pamiętników Bridget kibicowali jej w walce z papierosami 
i nadprogramowymi kaloriami. 




      My niestety musimy się bardziej postarać, jeśli chcemy żeby  czytał nas ktoś oprócz najbliższych. Wracając do Kinga: nie jest ważne, czy uwielbiamy Carrie, ani to, czy czytamy z wypiekami To, albo Sklepik z marzeniami. Ja na przykład nie jestem fanką wymienionych lektur, ale uważam, że King jest bezbłędny w tym co robi. Więc jeśli Stephen King mówi, że jeśli „ nie ma się czasu” na czytanie, to nie ma się go na pisanie,  coś w tym musi być. Albo dość brutalne stwierdzenie Mistrza Horroru: musisz oglądać wiadomości i notowania giełdowe? To może powinieneś\powinnaś zastanowić się nad tym czy swoje pisanie traktujesz poważnie? W końcu doba każdego człowieka to 24 godziny i na co zostaną one przeznaczone, zależy tylko od niego. 


Pytajcie o te książki! Są dostępne w Czytelni i Wypożyczalni WBP



      Niektórzy wierzą w wenę twórczą, dobry dzień, kąt ustawienia biurka względem ściany, fazę księżyca… Dzień w którym zaczniemy się nad tym zastanawiać, będzie dniem gdy bardzo skomplikujemy sobie czynność pisania, która przecież powinna być radosna. Bardzo mi się podoba opinia Rafała Dębskiego, psychologa i pisarza, którą przeczytałam TU. „Szczerze mówiąc, nie wierzę 
w wenę z jednej strony i niemoc twórczą z drugiej. (…) niemoc twórcza dla mnie nie istnieje, bo by oznaczała chyba śmierć mózgową. Zastanawiam się raczej, kiedy zdążę przelać na klawiaturę to, co mi się rodzi w duszy. (…) Podsumowując – trzeba wybierać najbardziej atrakcyjne dla siebie tematy i robić swoje, a nie bzdurzyć o kryzysach. Zdaje mi się, że to kwestia pracowitości. Ktoś, kto narzeka na niemoc twórczą, szuka po prostu usprawiedliwienia dla własnego lenistwa. Chyba że nie ma światu nic do powiedzenia, co się oczywiście zdarza, ale wtedy to nie kryzys czy niemoc, ale zwyczajna impotencja mentalna.” Dosadnie i na temat. 




      Jeśli rozmawiamy o pisaniu, warto wspomnieć Aleksandra Głowackiego, którego znamy jako Bolesława Prusa. Pisarz wyprzedził swoją epokę i musiał walczyć z krytykami właściwie od pierwszych chwil, gdy „Lalka” ukazała się jako książka (czyli w 1890). Krytyka zapatrzona w Adama Mickiewicza i Henryka Sienkiewicza, nie mogła zrozumieć stylu pracy Głowackiego. A on nie dość, że pisał, to jeszcze był wybitnym publicystą w „Kurierze Codziennym”. Dziś prawie każdy dobry (albo znany) dziennikarz wydaje książki i jest to dla nas pewnego rodzaju znak jakości: jeśli ktoś pisze wnikliwe artykuły, zakładamy, że pisać potrafi i jego książka też będzie dobra. Inaczej sytuacja wyglądała pod koniec XIX wieku. W jednej z pierwszych recenzji, krytyk napisał, że Prus pisze dobrze jak na… gazeciarza. Tak po wydaniu „Lalki” pisał Antoni Lange: „ Niestety, „Lalka” arcydziełem nie jest. (…) Autor, zdaje się, pisał ją nie według jednego planu, ściśle 
i logicznie, ale pojedynczymi urywkami, felieton po felietonie, (…) zapominał o swoich postaciach, na nowo je wywoływał (…) Są tam opuszczenia, powtarzania, zapomnienia. Są tam niespodzianki, zadziwiające zarówno autora, jak i czytelnika.” Sporo się zmieniło od tamtego czasu, a „Lalka” na stałe weszła do kanonu lektur szkolnych. A na zakończenie trzeba wspomnieć, że Jan Parandowski , mistrz słowa uważał, że „podpieranie się skomplikowanym słownictwem jest stałym przywilejem miałkich głów i nieuków”. Wnioski nasuwają się same: pisać należy prosto, regularnie i z przyjemnością. Do tego trzeba być przygotowanym\przygotowaną na to, że nawet jeśli popełnimy dzieło, współcześni krytycy  nas nie zrozumieją. 
Ciężki żywot człowieka słowa!
Kasia