Intrygi skrzydlatych generałów



27 lutego 2017 r. w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Olsztynie odbyło się spotkanie autorskie z pisarką Moniką Glibowską, które prowadziła Ewa Chełchowska. Rozmowa dotyczyła głównie wydanej w 2016 r. nakładem Wydawnictwa Czwarta Strona debiutanckiej książki Glibowskiej Andumênia: Przebudzenie, która zwyciężyła w pierwszej edycji konkursu „Czwarta Strona Fantastyki”.

Andumênia… to zgrabnie napisana powieść fantastyczna osadzona w barwnym świecie władających magią skrzydlatych ludzi, gdzie państwa Andumênia i Zinean toczą nieustający konflikt. Główna bohaterka historii, generał May Verteri, zostaje po wielkiej bitwie wraz z innymi generałami uśpiona – Andumêńczycy wybudzają ją po stu dwudziestu latach, kiedy kolejny konflikt z Zineanem jest niebezpiecznie bliski. „Krwawa” generał jest wybitną indywidualnością, silną, niezależną i nieustępliwą – czytelnik może obserwować jej dworskie i wojskowe intrygi oraz jej starania w drodze na szczyt hierarchii Andumênii. Powieść Glibowskiej wypełniają barwni bohaterowie i ma ona błyskotliwą fabułę, pełną rzeczonych intryg politycznych oraz zaskakujących zwrotów akcji. Opasły, siedmiuset stronicowy tom to zaledwie początek losów May Verteri – pisarka oznajmiła, że w planie są jeszcze trzy części historii.

Sama Monika Glibowska jest dzielącą życie pomiędzy Warszawę i Olsztyn poliglotką (ukończyła anglistykę oraz iberystykę na Uniwersytecie Warszawskim), zakochaną w Hiszpanii, podróżach i kulturach; stworzyła również olsztyńską Kreatywną Szkołę Językową, ale – jak sama mówi – jej największą pasją jest pisanie. Tworzy od dziecka; gdy miała osiemnaście lat, do głowy przyszła jej jedna scena dialogu, która później rozrosła się do całej powieści i tak powstała, tworzona następnie z przerwami przez wiele lat, Andumênia… Pisarkę fascynuje tworzenie wiarygodnych światów i postaci; stara się tworzyć bohaterów, którzy nie są sztampowi, ponieważ to „oni tak naprawdę ciągną tę akcję”. Glibowska twierdzi też, że w fantastyce brakowało jej silnych pierwszoplanowych postaci kobiecych, dlatego stworzyła May Verteri – pomysł na powieść narodził się z potrzeby „odrobiny feminizacji literatury fantastycznej”. Artystka opowiedziała też nieco o swoich inspiracjach (życie codzienne, podróże, zasłyszane rozmowy) oraz tekstach kultury, które lubi (Mistrz i Małgorzata Michaiła Bułhakowa, proza Jorge Luisa Borgesa i J. R. R. Tolkiena, malarstwo Salvadora Daliego i Pabla Pisassa, muzyka filmowa); zdradziła też, że w zasadzie mogłaby pisać bez przerwy i że kontynuacja Andumênii… jest niemalże ukończona. Pisarka, która jest również autorką kilku nagrodzonych opowiadań kryminalnych i fantastycznych, stwierdziła jeszcze, że chciałaby w końcu napisać dłuższą powieść kryminalną, zdradziła, że redakcja książki jest czynnością nieco bolesną i że nagromadzenie obowiązków często skutkuje tym, iż kobieta nie dosypia, ale uważa ona, że wysiłek ten ma sens.

Spotkanie z artystką było bardzo przyjemne; Glibowska opowiadała o sobie i swojej prozie z uśmiechem, mówiła zajmująco i ciekawie. Jedynym problemem była wyjątkowo niska frekwencja – wliczając organizatorów, na widowni nie było nawet dziesięciu osób. Świetna, dobrze recenzowana powieść, lokalna artystka i laureatka dużego konkursu literackiego – dlaczego prawie nikogo to nie zainteresowało? Gdzie są uczniowie szkół średnich i studenci polonistyki, dziennikarstwa, filozofii? Zostawię czytelnika z tym pytaniem.

Michał