Jubileuszowe "5 pytań do..." Bernadetta Darska

 

Bernadetta Darska - doktor habilitowana nauk humanistycznych, profesor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, literaturoznawczyni i krytyczka literacka. Często gości w WBP: prowadzi spotkania autorskie, jest też prelegentką podczas konferencji. Zawodowo zajmuje się literaturą: http://bernadettadarska.blogspot.com/

 

 

Bernadetta Darska, arch. prywatne

 

  1. Kiedy prowadzi Pani spotkania online, widać za Panią sporo książek. Czy wie Pani ile ich jest? I czy któreś są szczególnie ważne?

 

     Zwykle spotkania on line odbywam w gabinecie. Wokół mnie – bo książki są na wszystkich ścianach – znajdują się więc głównie publikacje naukowe oraz pokaźny zbiór literatury faktu. W salonie dominuje     z kolei literatura piękna. To królestwo powieści – zarówno polskich, jak i zagranicznych autorów. Ten podział jest, oczywiście, umowny, bo niekiedy różne gatunki się mieszają i z jakiegoś powodu sąsiadują ze sobą, np. powieści i reportaże o wojnie domowej w Hiszpanii mam na jednej półce, razem ustawione są też powieści, zapiski autobiograficzne i biografie Henry’ego Millera i Anaïs Nin. Jedno jest chyba        w tym domowym labiryncie ważne, że wiem, gdzie dana książka się znajduje. A ponieważ zbiór jest faktycznie pokaźny, to bardzo sobie cenię tę umiejętność. Zwłaszcza że od wielu lat czytam również e-booki. Tych książek z oczywistych powodów nie widać, ale również dość szybko jestem w stanie dotrzeć do poszukiwanego egzemplarza. Jest to o tyle ważne, że często wracam do różnych tytułów, pracując nad własnymi artykułami i książkami lub przygotowując się do zajęć na uczelni. Nie chciałabym wskazywać konkretnych tytułów lub autorów, bo moja wypowiedź rozrosłaby się do kilkunastu stron,       a i tak towarzyszyłoby mi pewnie poczucie niedosytu. Ważne jest chyba to, że moja biblioteka stanowi dla mnie ważną część osobistej i zawodowej biografii. To rejestr moich zachwytów, opowieści, które na mnie wpłynęły, mnie współtworzyły. To rodzaj intelektualnego dziennika, czyli tego, co robię na co dzień i od święta, właściwie nie rozdzielając pracy od czasu wolnego. No i, co najważniejsze, mam z tego niewątpliwą przyjemność.

 

  1. Czy któreś ze spotkań (na żywo albo internetowo) szczególnie utkwiło Pani w pamięci?

 

Trochę ucieknę od konkretnej odpowiedzi, ale jednocześnie podzielę się tym, co zawsze w kontekście rozmów o literaturze mnie zachwyca. Mam na myśli to, że rozmowa z twórczynią lub twórcą pokazuje zwykle, że lektura książki to dopiero pierwszy etap, kolejne to rozmyślanie nad tym, co się przeczytało, często chodzenie z opowieścią w głowie przez wiele dni, wreszcie spotkanie z drugim człowiekiem           i rozmowa o tym, co się przeczytało. Rozmowa to o tyle intrygująca, że w przypadku pisarza mamy do czynienia z czytelnikiem szczególnym, który wie więcej, bo napisał daną historię, ale i tyle samo, co my, bo kiedy książka zostanie wydana, jego uprzywilejowanie zostaje w dużej mierze zniesione. Myślenie     o spotkaniach, które prowadziłam, sprowokowane przez Pani pytanie, to dla mnie też pretekst do przypomnienia sobie różnych rozmów – z uznanymi pisarzami  i reporterami oraz debiutantami, ale też do przywołania w myślach tych festiwali literackich czy spotkań, które miałam przyjemność organizować      i które pozwalały na odczuwanie energii życia literackiego od momentu pomysłu po podsumowanie danej inicjatywy. Lubię też bardzo spotykać się z członkiniami i członkami Dyskusyjnych Klubów Książki oraz z czytelnikami bibliotek. To zwykle ludzie, którzy interesują się literaturą, szukają inspiracji, chętnie uczestniczą w rozmowach o literaturze.

 

  1. Jaką rolę w pani pracy odgrywają koty?

 

Nasze koty to bardzo oczytane zwierzęta (śmiech). Uwielbiają wylegiwać się na słońcu, mają swoje ulubione miejsca, no i zwykle chcą być blisko swoich ludzi. Nieraz podczas spotkań on line zerkałam nerwowo na zamknięte drzwi, bo słyszałam charakterystyczny dźwięk podskakiwania do klamki. A że Leon potrafi być w tych skokach bardzo skuteczny, to spodziewałam się, że zaraz będę miała gościa. Czasami któryś z kotów śpi na fotelu podczas wykładu lub spotkania autorskiego i to, proszę uwierzyć, bardzo krzepiący i relaksujący widok. Nie zliczę momentów, kiedy musiałam wstać na chwilę, aby kota wypuścić lub wpuścić do pokoju. Żądania są wówczas wyjątkowo sugestywne. No i cudowne momenty, kiedy na chwilę wstaję od komputera lub z fotela i kiedy odwracam się, okazuje się, że jest już zajęte. Mojej pracy towarzyszy więc czujna kocia obserwacja (śmiech). No a kiedy wracam do domu, przy drzwiach czeka na mnie cała kocia ferajna i wykazuje entuzjazm, którego nie da się nie zauważyć. Życie   z kotami jest zdecydowanie bardzo przyjemne.

 

  1. Czy szykuje się jakieś spotkanie, gdzie będzie można Pani posłuchać na żywo w najbliższym czasie?

 

W tej chwili nie mogę na żadne spotkanie zaprosić. W lipcu podczas Festiwalu Literacki Sopot rozmawiałam z Natalią Budzyńską o jej książce „Dzieci nie płakały. Historia mojego wuja Alfreda Trzebinskiego, lekarza SS”. We wrześniu z wielką radością uczestniczyłam w dwóch rozmowach na żywo podczas Targów Książki w Warszawie. Prowadziłam spotkania z Piotrem Pazińskim i Matthiasem Nawratem. Również we wrześniu uczestniczyłam w konferencji na żywo i opowiadałam o książce Anny Romaniuk „Orzeszkowo 14. Historie z Podlasia”. Kładę nacisk na to określenie „na żywo”, bo faktycznie jest to niezwykła przyjemność po długim czasie spotkań on line rozmawiać bez pośrednictwa ekranu komputera. Kilka dni temu prowadziłam spotkanie on line z Mariuszem Szczygłem. W obie formy angażuję się tak samo, jestem ciekawa rozmówcy, liczę na to, że uda nam się wspólnie pokazać, jak fascynująca może być literatura. Jednak z perspektywy odbiorcy zdecydowanie bardziej satysfakcjonująca jest możliwość wyboru. Bo i spotkania na żywo, i on line mają swoje plusy i minusy. Dobrym rozwiązaniem jest połączenie obu form i udostępnianie rozmów odbywających się w rzeczywistości również w sieci, co znacznie poszerza krąg odbiorców.

 

  1. Co Pani lubi w Berlinie, bo ze zdjęć na Instagramie można się zorientować, że to chyba ważne dla Pani miejsce?

 

Berlin to obok Wiednia jedno z moich ulubionych miast. Bardzo lubię tam być. Przebywając w tym mieście, dość szybko uciekłam od trybu turystycznego, znajdując swoje trasy i swoje punkty odniesienia. W efekcie mogę dzisiaj powiedzieć, że to moje miejsce, choć tam nie mieszkam. Do Berlina jeżdżę            i prywatnie, i zawodowo. Tak więc efektem tych wyjazdów jest i będzie nie tylko moja trwała więź            z miastem, ale i publikacje. Berlin to miasto, które nikogo do niczego nie zmusza, daje natomiast wiele możliwości. Każdy więc potencjalnie może znaleźć swoją drogę do doświadczania miejsca. Zabytki? Proszę bardzo. Knajpy i kluby nocne? Można wybierać. Street art? Trzeba rozglądać się po ścianach. Ślady po Murze Berlińskim? Są widoczne, ale nikogo nie szantażują swoją obecnością. Odkrywanie przeciwieństw? Wystarczy odwiedzić różne dzielnice i doświadczyć różnych stylów. Wystawy? Czasu nie starczy, by zobaczyć to, co warte obejrzenia.

Bardzo dziękuję za poświęcony czas!

Katarzyna Guzewicz