Jubileuszowe "5 pytań do..." Agnieszka Porowska

 

  Agnieszka Porowska, energiczna dziennikarka i reportażystka

 


 

Często bywasz w WBP. Jakie książki najczęściej pożyczasz?

Czytam głównie literaturę piękną. Po raz pierwszy olsztyńska WBP okazało się moim ratunkiem na slawistycznych studiach w Poznaniu. Tam wszyscy w związku za zadanymi lekturami rzucali się nagle do bibliotek po Ivo Andrića (znakomity jugosławiański Noblista z 1961), Karela Čapka czy Dubravkę Ugrešić, a ja przyjeżdżałam do rodziców i w WBP bez żadnych bijatyk miałam to wszystko na półkach. Kolejny raz pod dużym wrażeniem biblioteki byłam jakieś 5 lat temu, gdy po dość burzliwej przeprowadzce z Poznania do Olsztyna, po pierwszej mojej wizycie u Was zobaczyłam, że na regale stoi sobie „Moja Walka” Karla Ove Knausgårda . I to wszystkie tomy naraz. W Poznaniu ten autor był wtedy nie do dostania. Wzięłam, bardzo się wciągnęłam i prawie na miesiąc ( tyle mniej więcej trwało czytanie trzech pierwszych części) zapomniałam o całym świecie. W związku z tym, że ja wtedy też toczyłam moją wewnętrzną walkę, co dalej robić z moim życiem - bardzo mi ten Knausgård (i to, że mogłam zacząć przejmować się nim, a nie sobą) wtedy pomógł :-) Wypożyczam też sporo pozycji z nurtu przyrodniczego i eko – książki Konrada Lorenca, Petera Wohllebena, Simony Kossak itd.


Przyjechałaś do Olsztyna z Poznania. Czy czujesz, że to „to miejsce”? 

Wróciłam po 12 latach. I zaczęłam zachwycać się i poznawać Olsztyn od nowa. Gdy wyjeżdżałam miałam 19 lat i najbardziej interesowała mnie droga do mojego liceum i do wszystkich ulubionych pubów czyli z grubsza Stare Miasto. Dopiero po powrocie tak naprawdę odkryłam Zatorze, ciekawą zabudowę Osiedla Mazurskiego i Grunwaldzkiego, Jezioro Długie, Las Miejski czy fenomenalny i wciąż mam wrażenie przez olsztynian nieodkryty bagnisty Track. Lubię gramolić się po chaszczach, z drugiej strony odczuwam dużą potrzebę uczestniczenia w kulturze i patrzenia na ludzi. Pod tym względem Olsztyn jest idealny.


Co ostatnio przeczytałaś i zrobiło na Tobie wrażenie?

Sięgnęłam po opowiadania Marty Dzido „Sezon na truskawki”, bo lubię słowami oswajać seks. A tam jest go sporo :-) Mało mamy dobrych erotycznych tekstów pisanych przez kobiety, a tam znajdzie się sporo smaczków, luzu, ciekawego spojrzenia i po prostu dobrego pisania. Co nie zawsze jest takie oczywiste, gdy ludzie biorą się za pisanie o erotyce. Zresztą dość długą jak na mnie recenzję tej książki wrzuciłam na mojego Instagrama, a czytelnicze sprawozdania robię dość rzadko, więc chyba tak - ta książka musiała zrobić na mnie wrażenie, choć nie wszystko się mi w niej podobało. Kilka miesięcy temu udało mi się też przeczytać „Patricka Melrosa” Edwarda St. Aubyna i to jest dopiero fabularny, narracyjny, językowy geniusz. Choć niełatwo się przez niego przebić, zwłaszcza na początku. Dał mi bardzo dużo do myślenie. Zaczęłam się bać, żeby kiedyś nie zamienić się w jedną z jego postaci - matkę głównego bohatera Eleonor. Podejrzewam, że mam ku temu pewne skłonności. Teraz właśnie zamówiłam u Was „Dunbara” tego samego autora. Ciekawe czego tam się przestraszę :-)


Jesteś autorką świetnego reportażu pt. „Dotknąć” (Tekst Agnieszki: https://teatr.olsztyn.pl/dotknac-wideo) napisanego dla Studium Reportażu przy Teatrze Jaracza. Czy obecnie pracujesz nad czymś związanym z literaturą faktu?

 

Niedawno zaczęły mnie interesować ostatnie ostoje nocnych ciemności i temat zanieczyszczenia świata sztucznym światłem, ale zbieranie materiału dość wolno mi idzie. Nie wiem czy nie porwałam się 

z motyką na słońce. Zwłaszcza przy małym dziecku i sporo wyjeżdżającym parterze. W związku z tym że ostatnio sporo siedzę w domu myślami wciąż krążę wokół pomysłu, żeby zacząć tworzyć coś poza non-fiction. Usiąść i po prostu „pocisnąć z głowy”. Nawet już poczyniłam pewne próby, ale na tą chwilę wydają mi się dość nieudolne :-)

Wiemy, że z powodzeniem godzisz pracę w gazecie i wychowanie dwóch pełnych życia synów. Zdradzisz jaka jest na to recepta?

Ostatni rok był dość ciężki, bo nie lubię i nie uznaję żłobków, więc cokolwiek się nie robiło – młodszy syn bardzo dużo był z nami. Starszy też niewiele mniej, bo sporą część roku był na nauczaniu zdalnym, 

a że ma dopiero osiem lat niemożliwe było zostawianie go przed komputerem samego na cały dzień. Szczęśliwie nie jestem typem perfekcjonistki. Perfekcjonizm włącza mi się tylko podczas kończenia tekstów. Nie jestem nadambitna. Nie muszę mieć zawsze czystych do bólu dzieci i firanek. I siedmiu napisanych w osiem godzin pracy tekstów. Nie prasuję, czasem nie gotuję, w kółko nie sprzątam. Dość mocno też walczę o to, by być asertywną, czuć sens i faktyczną potrzebę tego co robię i czas wolny dla siebie. Choćby miało to się skończyć awanturą :-) 

Bardzo dziękujemy za poświęcony czas i życzymy dalszych sukcesów! 

 

 

Agnieszka, arch. prywatne